"Sztuka i ... biznes" - debata w Warszawskiej Szkole Filmowej

7 marca w Warszawskiej Szkole Filmowej odbyła się debata „Sztuka i …biznes”.

 W debacie udział wzięli: dziennikarz i wykładowca Edwin Bendyk, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Krzysztof Dudek, socjolog Anna Giza-Poleszczuk, pełnomocnik Dyrektora PISF kierujący działem Produkcji Filmowej i Rozwoju Projektów Filmowych Wojciech Hoflik, ekonomista i polityk Jerzy Hausner, prezes zarządu BRE Banku Cezary Stypułkowski oraz reżyser Krzysztof Zanussi.

Sztuka i przemysły kreatywne

„Najlepszą sztuką jest biznes” – od tych słów Andy Warhola swoje wystąpienie rozpoczął Edwin Bendyk, przedstawiając teorię o stapianiu się w dzisiejszych czasach sztuki i przemysłu w tzw. „przemysły kreatywne”. Bendyk podkreślał, iż podobnie jak w sztuce Warhola gra kapitalizmu i sztuki może tworzyć dzisiaj nieustające źródło inspiracji, czego przykładem jest np. strategia firmy Apple – nastawiona na masową produkcję, której wyroby postrzega się jako unikatowe. – Dla mnie istotne jest, to jak sztuka stała się częścią teorii ekonomicznej – mówił Bendyk na początku debaty.

 

Uczestnicy dyskusji rozmawiali m.in. o tym, jak spowodować, żeby wartość artystyczna przekładana na wartość rynkową nie traciła swojej autentyczności. Co należy robić, by to co unikatowe nie rozpłynęło się w masie podobnych, standardowych ofert? Jak uwrażliwiać ludzi biznesu, władzy na kulturę?

Historia związków biznesu i kultury

Krzysztof Zanussi w swojej wypowiedzi nawiązał do historii: – Władza, pieniądze i sztuka były związane bardzo serdecznie i bardzo ciasno w przeciągu wielu wieków. Właściwie w dwudziestym wieku dopiero nastąpił niespodziewany rozwód i świat kultury, świat pieniądza, świat władzy rozeszły się. Dawniej to było nie do pomyślenia, żeby książę, król, biskup był ignorantem, nie miał pojęcia o sztuce, malarstwie, literaturze, muzyce – podkreślał reżyser. – Mam nadzieję, że ten mariaż kultury z ekonomią złoży się z powrotem po tych ogromnych przemianach, kiedy powstały zjawiska masowości – mówił.

Nowe technologie

Rozmawiano także o potrzebie zmian w postrzeganiu sztuki przez kręgi biznesowe w kategoriach promocji lub rozrywki. – Mam wrażenie, że świat sztuki i biznesu porozumiewa się innymi językami i stąd wiele nieporozumień (…). Wydaje mi się, że jest potrzeba wywołania więzi między tymi dwoma światami (…). Zwróćmy uwagę na nowe technologie, które są jedną z najdynamiczniej rozwijających się w tej chwili dziedzin gospodarki. Są one w gruncie rzeczy nośnikami kultury: Internet, telefonia komórkowa – to wszystko jest związane bardzo mocno z kulturą, wymianą idei – mówił Krzysztof Dudek.

Produkowanie komunikacji i empatii

Anna Giza zwróciła z kolei uwagę na to, iż od dawna kultura postrzegana jest jako dziedzina nieproduktywna. Przekonywała jednak, że sztuka produkuje komunikację na poziomie niedostępnym dla zwykłego języka, powoduje empatię i porozumienie, łączy się z dyscypliną i swego rodzaju perfekcjonizmem. – Uprawianie sztuki uczy nas pewnej wierności sobie (…). Sztuka produkuje kreatywne jednostki, przez co rozumiem ludzi , którzy potrafią, są zdolni i dostrzegają wartość pójścia za głosem swojej wyobraźni (…). Sztuka produkuje również innowacyjne społeczeństwo, produkuje ludzi zdolnych porozumieć się nie tylko na poziomie schematów, ale również na poziomie nowych impulsów – podkreślała.

Warto tłumaczyć biznesmenom świat sztuki

– Sztuka filmowa jest specyficzna w kontekście możliwego mariażu z biznesem, dlatego że jest sztuką najdroższą (…). Artysta, który funkcjonuje na rynku filmowym, myślę że jest człowiekiem, któremu jest stosunkowo bardzo trudno, a może nawet najtrudniej funkcjonować w świecie pieniędzy (…). Musi przekonać wszystkich możliwych i niezbędnych kooperantów: ekspertów, którzy dadzą mu pieniądze w instytucjach państwowych, musi przekonać producenta żeby się zajął jego projektem, dystrybutora, krytyków, żeby napisali o jego filmie odpowiedzialnie, niekoniecznie dobrze, ale rzetelnie. Musi też przekonać widza – mówił Wojciech Hoflik, wymieniając trzy typy funkcjonowania biznesu na rynku sztuki: mecenat, inwestycję i koprodukcję. – W mojej ocenie warto skoncentrować się w tej chwili na tym, żeby biznesmenom wytłumaczyć świat sztuki, żeby uwiarygodnić propozycję biznesową (…). Głęboko wierzę w to, że to jest możliwe – podkreślał.

Przyspieszenie obrotu informacją

Prezes zarządu BRE Banku Cezary Stypułkowski w swojej wypowiedzi dotykał m.in. zasad funkcjonowania relacji sztuki i biznesu w dzisiejszych czasach, gdy mamy do czynienia z ogromnym przyspieszeniem procesu obrotu informacją. – To, co kiedyś było zamknięte i bardzo elitarne dziś jest powszechnie dostępne (…). Czy jest coś do zrobienia tu i teraz? (…). Prawdopodobnie jest tak, że artysta po pierwsze musi podejmować ryzyko, jeśli chce komercjalizować swoją sztukę – podkreślał.

 

Uczestnicy debaty w Warszawskiej Szkole Filmowej zgodnie stwierdzili, dużym problemem jest obecnie niski poziom uczestnictwa, to że sztuka nie ma odbiorców. Zdaniem panelistów powinno wzrastać podnoszenie kompetencji kulturalnych społeczeństwa i zarazem zaangażowanie twórców w popularyzację kultury. – Za mało uświadamiamy biznesmenom, że na kulturze można zarobić – podkreślali.

Edukacja i zaangażowanie w popularyzację sztuki

Dyrektor Narodowego Centrum Kultury Krzysztof Dudek wspomniał o istniejącym już Kodeksie Sponsoringu Kultury. – Znajdziemy tam zestaw dobrych praktyk, które mogą regulować wzajemnie te światy – zauważył. Rozmawiano także o potrzebie wzrostu nakładów na edukację kulturalną. – Jeżeli nie wykształcimy owej wrażliwości w szeroko pojętym społeczeństwie to wysoka sztuka będzie wisiała w powietrzu i żaden biznes jej nie pomoże, dlatego że sztuka żyje, o ile ma odbiorców (…). Wydaje mi się, że jest również społeczną odpowiedzialnością wysokiej sztuki i jej twórców, żeby oni potrafili się angażować, edukować, popularyzować sztukę – mówiła Anna Giza.

Umiejętna współpraca twórców z instytucjami kultury

Dyskusję podsumowali kanclerz WSF Maciej Ślesicki i rektor Warszawskiej Szkoły Filmowej Janusz Majewski. – Czasy się zmieniły, zdecydowanie. Musimy – my, artyści czy ludzie tacy jak ja, którzy działają na styku sztuki i biznesu – musimy się nauczyć radzić sobie sami. Ale to nie znaczy, że mamy nie pójść z prośbą, czy raczej z ofertą biznesową do pana prezesa Stypułkowskiego. To nie znaczy, że mamy nie korzystać z pomocy na przykład Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, którego zazdroszczą nam w całej Europie. Z drugiej strony my do tych instytucji i do prywatnego biznesu musimy się nauczyć konstruować rozsądną ofertę (…) tego powinniśmy się uczyć – podkreślał Maciej Ślesicki.

 

Marta Sikorska

11.03.2013