„To nie jest film historyczny”. Rozmowa z Natalią Koryncką-Gruz





O radzeniu sobie z traumą, okrucieństwach wojny, przemocy wobec ludzi i zwierząt, brakiem reakcji na krzywdę, a także naszych nieprzerobionych historycznych doświadczeniach rozmawiamy z reżyserką filmu „Mała zagłada” – Natalią Koryncką-Gruz.

PISF: Skąd wziął się pomysł na film dokumentalny „Mała zagłada”?

Natalia Koryncka-Gruz: Przeczytałam wywiad z Anną Janko, zainteresował mnie bardzo temat, więc kupiłam jej książkę pt. „Mała zagłada”. Bardzo mocno mnie poruszyła. To jest książka, po przeczytaniu której każdy doznaje wstrząsu, ponieważ ona pozornie opowiada historię rodziny autorki, ale tak naprawdę opowiada o tym, że wojna nie umiera nigdy, a jej skutki są z nami przez kolejne pokolenia. Wojna, która przetoczyła się przez Polskę wiele lat temu nie jest tylko historią, przeszłością, ale też nieustającą teraźniejszością. To, co przydarzyło się naszym dziadkom wpływa na nasze zachowania, lęki, wybory.

Jakie pytania zadawała sobie Pani podczas przygotowań do filmu?

Zastanawiałam się, jak po tak traumatycznym przeżyciu, którego doświadcza dziewięcioletnia dziewczynka, Teresa Ferenc, mama Anny Janko, na oczach której zamordowano jej rodziców i całą prawie wieś Sochy, w ogóle można dalej żyć. W jaki sposób budować potem dom, w jaki sposób budować rodzinę, w jaki sposób myśleć o przyszłości? Czy w ogóle taką traumę można przezwyciężyć? Czy przez to, że o tym opowiemy, przez sztukę, przez to, że zostaniemy wysłuchani poczujemy ulgę, czy to ma jakieś znaczenie? Człowiek, który nie może opowiedzieć swojej historii, cierpi dodatkowo.  Jednocześnie wielu ludzi po traumie wybiera milczenie. Dlatego rozmowa Anny Janko z mamą pełni rolę terapeutyczną.

Książka napisana jest specyficznym językiem. Czy jedną z największych trudności był właśnie sposób przełożenia języka użytego w książce na język filmowy?

Kiedy myślałam o filmie, wiedziałam, że to będzie bardzo trudne, bo w książce Anny Janko wszystko się zawiera w języku. Dlatego zdecydowałam się zachować fragmenty książki w offie – czyta je Magda Cielecka. To jest książka napisana jako dialog matki i córki. Córka opowiada mamie jej własną historię, ale przy okazji dokumentuje całą masę innych zdarzeń. Język, którego używa autorka jest językiem ironicznym a do tego posługuje się czasami gwarą. Dlatego ten język jest niezwykle ważny, ale miałam poczucie, że to trzeba opowiedzieć trochę innowacyjnie.

I w tym momencie pojawiła się animacja.

Animacja jako pomysł pojawiła się dość wcześnie. Zrobiłam zdjęcia uciekające z mamą Anny Janko, Teresą Ferenc. Zorientowałam się, że jest jej nadal bardzo trudno tę historię opowiadać, jakby opowiadała to zza szyby, jakby o kimś innym. Jednocześnie Teresa Ferenc, poza tym, że jest poetką rysuje, maluje. Wtedy pomyślałam, że animacja jest naturalnym sposobem wypowiadania się dziewczynki, która jest bohaterką filmu. Dosyć długo szukałam animatora, ponieważ nie jest łatwo znaleźć tonację filmu. W końcu spotkałam Tomka Siwińskiego, który zaproponował dość dynamiczny sposób opowiadania tej historii i to była bardzo udana współpraca.

Film nie jest wiernym odwzorowaniem książki.

Założyłam, że to będą historie trzech kobiet, że do matki i córki dołączę jeszcze wnuczkę, Zuzannę Majer, która na początku nie bardzo chciała wziąć udziału w filmie. Ostatecznie dała się przekonać. Pewnego dnia przysłała mi animację, którą sama zrobiła jako komentarz do fragmentu książki. To była pierwsza animacja, jaką zrobiła w życiu. W ten sposób Zuzanna, córka Anny Janko, jest autorką fragmentów wycinankowych, które pojawiają się filmie.

Zuzanna jest w filmie głosem młodego pokolenia, które wychowało się już długo po wojnie.

Bardzo mi zależało na głosie młodego pokolenia i na udziale Zuzanny. Bardzo często młodzi ludzie nie znają swoich rodzinnych historii. A tymczasem według najnowszych badań epigenetycznych okazuje się, że historie z przeszłości naszych rodzin mają na nas wpływ, przenoszą się na kolejne pokolenia, na nasze lęki i zachowania. Ten film opowiada m.in. o tym, co wojna zostawia w człowieku i w jaki sposób jest to przenoszone z pokolenia na pokolenie. Dziecko doświadczające okrucieństwa wojny jest bezbronne, jest jak kosmita, który gdzieś spadł i nie rozumie, dlaczego to się dzieje, a potem niesie traumę przez całe życie.

W Polsce żyjemy na grobach i jeśli zastanowimy się jakie są tego konsekwencje dla naszych zachowań, dla naszych relacji, dla tego, co się dzieje między nami w społeczeństwie, to być może dojdziemy do wniosku, że wiele obecnych problemów tkwi w tym, że pewne nasze historyczne doświadczenia nie są jeszcze przerobione.

Rodzice próbują nam przekazać swoją historię,  swój punkt widzenia, a my się przed tym bronimy. Nie chcemy widzieć świata tak jak nasi rodzice, tylko po swojemu.

Tymczasem pamięć jest czymś bardzo ważnym. Ważne jest, żeby człowiek wiedział kim jest, jakie są jego korzenie, co przytrafiło się jemu i jego rodzinie. Jeżeli ta pamięć jest odcinana, to człowiek zostaje na grząskim gruncie, jest mu bardzo trudno odnaleźć się w rzeczywistości, bardzo łatwo podlega różnym manipulacjom, bardzo łatwo jest go przestraszyć, wepchnąć w jakąś ideologię, dlatego świadomość, tego, co się przytrafiło naszym przodkom powinna być dla nas ważna.

Mimo wszystko ucieka Pani od nazywania tego filmu historycznym?

Jak słyszymy temat historyczny to od razu mamy odruch ucieczki. „Mała zagłada” to nie jest film historyczny, to jest temat bardzo współczesny.

Przygotowując się do filmu, obejrzałam wiele materiałów dotyczących różnych wojen – tych przeszłych i tych współczesnych. Machina wojenna działa podobnie bez względu na miejsce i czas. Okrucieństwo rodzi się nagle, pozornie zwyczajni ludzie robią potworne rzeczy. Cierpienie ofiar jest zamieniane w liczby – w masie ofiary nie budzą już takiego współczucia, więc łatwiej o nich nie pamiętać. Ale jeśli nie będziemy pamiętać, to łatwo możemy przeoczyć niepokojące symptomy nadchodzącego zagrożenia, nie zareagować w porę.

Jednym z głównych tematów filmu jest radzenie sobie z traumą. Czy wiemy, jak sobie z nią poradzić?

Film dzieli się na trzy części: Teresa, Anna, Zuzanna. Każda z naszych bohaterek próbuje sobie z traumą radzić inaczej. Ale wszystkie również przez sztukę. Teresa Ferenc pisze wiersze, Anna Janko napisała książkę, Zuzanna Majer zrobiła animacje.

To, co robi Anna Janko, pisząc książkę, wykracza poza rodzinną historię. Wychodząc od historii małej zamojskiej wsi, dokumentuje historię regionu, wojen w ogóle dawniej i współcześnie, szczególnie dzieci na wojnie. Jej książka jest jednocześnie osobistym wyznaniem i przejmującym esejem o wojnie.

Mówiła, że, pisząc książkę, czytając i oglądając materiały, przeszła przez prawdziwie piekielne kręgi.

Czy można to zamknąć w książce i zapomnieć? Chyba nie.

Ten proces radzenia sobie z traumą się nie kończy. To nie jest tak, że stawiamy kropkę i zaczynamy nowe życie.

Teresa Ferenc tylko raz była w Sochach i nigdy nie chciała tam wrócić. Za to zupełnie inaczej radzi sobie z traumą kuzynka Teresy, w czasie pacyfikacji też mała dziewczynka, jedna z nielicznych ocalałych. Ona wróciła do tego miejsca. Do spalonego domu, który został odbudowany i spędziła w Sochach całe życie. To nadzwyczajne i poruszające, że wieś po pacyfikacji odrodziła się, domy pobudowano na tej samej osi i życie się toczy. Siła życia!

Największą kontrowersję wśród widzów budzi temat zestawienia okrucieństwa wojny z okrucieństwem wobec zwierząt.

W filmie nie porównujemy ludzi do zwierząt tylko zadajemy pytanie o okrucieństwo, gdzie się ono rodzi? Theodor Adorno pisał, że obozy koncentracyjne zaczynają się wtedy, gdy przechodzimy obok rzeźni i myślimy: to tylko zwierzęta. Zuzanna całe życie zajmuje się ofiarami, pokrzywdzonymi, w tym także zwierzętami. Zanim zrobiła animacje do filmu, robiła rysunki/fotografie zwierząt, które są okrutnie traktowane. Dla niej ten przekaz o przemocy i okrucieństwie jest bardzo żywy. Ta część, w której w autorskiej animacji Zuzanna opowiada o okrucieństwie wobec zwierząt budzi właśnie największe kontrowersje. Niektórzy ludzie nie chcą pochylać się nad losem zwierząt, które jemy, czują się atakowani, obwiniani. Ale przecież wiadomo, są badania, że zwierzęta mają emocje, boją się, cierpią, są inteligentne. Dlatego przemysłowe hodowle zwierząt to wyjątkowo okrutny sposób dostarczania pożywienia.

Nasza reakcja na przemoc jest kolejnym ważnym wątkiem tego filmu?

Czy brak reakcji na przemoc to jest współudział? Widzimy zło, ale nie podejmujemy działania ze strachu, konformizmu. Nie wiemy, jak każdy z nas by się zachował w przypadku działań wojennych, kto by chwycił za broń a kto poszedłby na kompromis. Ale w codziennym życiu też wciąż podejmujemy wybory. Anna Janko jako mała dziewczynka patrzy, jak jej koleżanka zabija kijem kreta, który wyszedł z ziemi i nie robi nic. Na końcu pyta: po co wychodził?

Jest taki fragment w książce, rozmowa z jednym z tych chłopów, którzy przeżyli. Wspomina, że jako dziecko to, co było dla niego najstraszniejsze, co spowodowało, że on przez kolejne lata się budził z krzykiem to nie była ta straszna pacyfikacja tylko obraz tego, jak chłopi z tej wsi zabijali zwierzęta. I ten fragment został zobrazowany w animacji Zuzanny.

Robiłam ten film, zadając sobie bardzo różne pytania. Zdaję sobie sprawę z tego, że film jest bardzo gęsty, nie wszystkie treści docierają do widza przy pierwszym oglądaniu. Osoby, które oglądały go 2-3 razy mówią mi, że za każdym razem zwracały uwagę na coś innego. Dyskusje z widzami po filmie są niezwykle „gorące”, trwają bardzo długo.

Bardzo się cieszę, że widzowie wciąż chcą rozmawiać na ważne tematy.

Dziękuję za rozmowę. 

Z Natalią Koryncką-Gruz rozmawiała Magda Wylężąłek. 


10.06.2019