„Warszawa do wzięcia” w Parlamencie

Julia Ruszkiewicz i Karolina Bielawska

Julia Ruszkiewicz i Karolina Bielawska. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

 

15 grudnia w Nowym Domu Poselskim odbył się kolejny pokaz z cyklu „Film Polski w Kulturze Narodowej”. Posłowie i senatorowie oraz inni zaproszeni goście obejrzeli dokument „Warszawa do wzięcia” w reżyserii Juli Ruszkiewicz i Karoliny Bielawskiej.

 

Gości przywitała dyrektor PISF Agnieszka Odorowicz.

– Tym razem nietypowo, prezentujemy film dokumentalny. Mija pięć lat od rozpoczęcia naszych comiesięcznych spotkań z filmem. Dziękuję za umożliwienie nam ich organizacji – mówiła.

„Warszawa do wzięcia” to portret trzech młodych dziewczyn, mieszkanek popegeerowskich wsi, które przyjeżdżają do stolicy, żeby szukać pracy i lepszej przyszłości. Łączy je taki sam start i podobne nadzieje. Kamera podąża za bohaterkami, obserwując, jak sobie radzą. Dokument jest próbą odpowiedzi na pytanie: Jak wygląda współczesna Warszawa widziana oczami dziewczyn z popegeerowskich wsi?

 

Film otrzymał Złotego Lajkonika na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym.

 

Po projekcji odbyło się spotkanie z reżyserkami, Julią Ruszkiewicz i Karoliną Bielawską oraz prof. Anną Poleszczuk-Gizą. Prowadzili je Sławomir Piechota – Przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny i Jerzy Fedorowicz, Zastępca Przewodniczącego Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

 

– Ten film miał opowiadać o dziewczynach, które dostają szansę. Przyjeżdżają do Warszawy i zmieniają swoje życie. Takie były założenia, ale nagle okazało się, że wszystko się sypie – zaczęła Bielawska. – Zetknęłyśmy się z czymś, co nazwałyśmy biedą mentalną. Bo nie jest tak, że ci ludzie są „sami sobie winni”. Po prostu nie dostali w życiu tego, co inni. Od rodziny, od otoczenia. Poznałyśmy bliżej te dziewczyny.

 

– Pracowałyśmy nad tym filmem dwa i pół roku – dodała Julia Ruszkiewicz. – Dziewczyny pozwoliły nam bardzo się do siebie zbliżyć. Proszę mi wierzyć, to były najbardziej zdeterminowane uczestniczki programu społecznego, który filmowałyśmy. Ale nawet im się nie udało zostać w stolicy. Zachowywały się bezwolnie, jakby im nie zależało. Nie mogłyśmy zrozumieć, skąd bierze się taka postawa. Czasem miałyśmy wrażenie, że nam zależy bardziej, niż im.

 

– „Warszawa do wzięcia” to dokument obserwacyjny, zatem kiedy zaczyna się go robić, nie wiadomo, co się wydarzy z bohaterem. Film powstał, ale przedstawiony w nim problem pozostaje – podkreślał producent Krzysztof Kopczyński.

 

– Na ile film obrazuje szersze zjawisko? Czy metoda wyrwania człowieka z jego środowiska dla polepszenia warunków życia się sprawdza? – pytał Sławomir Piechota.

 

– Robiłam badanie terenów popegeerowskich. Szybko odkryłam, że także ja padam ofiarą stereotypów – mówiła prof. Anna Poleszczuk-Giza. – Film znakomicie ilustruje rzeczywistą sytuację młodych ludzi z prowincji. Nie ma dla nich miejsca na wsi. Nie ma pracy, wiec są skazani na wyjazd. Ale miasto nie przyjmuje ich, wypluwa. Życie tych ludzi decyduje się do piętnastego roku życia. Jeśli po gimnazjum nie wyjadą, zostaną w domu na zawsze. Potem nie ma odwrotu. To skrócony horyzont czasu. W dodatku nie mają wsparcia społecznego. Z bohaterkami filmu nikt przecież nigdy nie rozmawiał o tym, co jest dla nich ważne. Zawsze decydowano za nie. I osłabione w ten sposób dziewczyny znajdują się nagle w kompletnie obcym środowisku, w którym nikt nie jest w stanie im pomóc w sposób, który ich nie upokarza. Widzimy to w filmie. Jego siłą jest szacunek i próba zrozumienia drugiego człowieka.

 

– Chciałbym paniom serdecznie podziękować, bo ten film jest wyrzutem, którego potrzebujemy – zaczął poseł Wojciech Mojzesowicz. – Kto miał zaszczepić tym dziewczynom chęć walki? Ich otoczenie tego nie zrobiło. A my, cześć społeczeństwa żyjąca w luksusie, nie chce tego dostrzec. Ważne, że dziś obejrzeli film ludzie, którzy mogą coś zmienić.

 

– Od kilku lat pracuję z młodzieżą ze wsi. Problem leży nie w mniejszej wiedzy młodych ludzi z tych terenów, ale w braku poczucia dumy. Nastolatki z prowincji czują się nieważne. Nie wiedzą, kim są i nie zdają sobie sprawy ze swoich możliwości – dodał Artur Łęga z Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży.

 

– Byłam na premierze filmu w kinie Kultura. Pamiętam, że reżyserki w wypowiedziach nie koncentrowały się na artystycznym aspekcie filmu, ale zastanawiały się, co mogą zrobić dla bohaterek. To mnie ujęło – podkreślała poseł Elżbieta Rafalska. – Ale też nie zawsze wiemy, co jest najlepsze dla tych ludzi. Nie oczekujmy od nich zachwytu blichtrem dużego miasta. Może tego nie chcą? Zaakceptujmy ich i dyskretnie pomagajmy. Także poprzez programy społeczne, które powinny być jednak bardziej niż obecnie dostosowane do potrzeb tych ludzi.

 

Spotkania filmowe z cyklu „Film Polski w Kulturze Narodowej” organizuje Polski Instytut Sztuki Filmowej.

16.12.2010