Warsztaty z Jensem Gulliksenem

9 i 10 października w ramach 4. Se-ma-for Film Festival w Łodzi odbywały się warsztaty dla twórców animacji, które poprowadził współautor m.in. „Fantastycznego Pana Lisa” Wesa Andersona i „Frankenweenie” Tima Burtona – specjalista od animacji poklatkowej Jens Jonathan Gulliksen.

 

4. Se-ma-for Film Festival był współfinansowany przez PISF – Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Młodzi uczestnicy o warsztatach

Kaja Kochnowicz: Studiuję animację w Poznaniu. Na Uniwersytecie Artystycznym nie mamy jednego kierunku, który realizowalibyśmy przez całe studia. Jest kilka pracowni i kilka rodzajów animacji i z każdej dziedziny jesteśmy w stanie coś „ugryźć”. Ja już wiem, że mi się najbardziej podoba animacja lalkowa, najbardziej mi pasuje ten rodzaj pracy. Jestem tutaj, żeby dowiedzieć się jeszcze czegoś więcej, więcej nauczyć. Robimy animatik (forma pośrednią pomiędzy storyboardem i filmem – przyp. red.) a w jego ramach tzw. block – w danym ujęciu są główne punkty, w jakich lalka ma się znaleźć. To coś w stylu szkicu, planu jak lalka będzie się miała poruszać. Nie jest ważna fabuła – mamy wymyśleć jakąś sekwencję ruchową. Prowadzący warsztaty jest niesamowitym autorytetem w sprawach animacji, ale pracując z nim nie czujemy stresu ani presji, to bardzo otwarta osoba.

Marie Lechevallier: Przyjechałam z Francji na staż w Se-ma-forze. Warsztaty są ciekawe, ponieważ Jens Gulliksen ma duże doświadczenie w tworzeniu animacji i ma dla nas mnóstwo przydatnych rad. Każdy ma też szansę pokazać prowadzącemu swoje prace i o tym też rozmawiamy. Cześć ludzi ma tutaj większe doświadczenie w tworzeniu animacji niż ja, więc to zawsze dobrze posłuchać rad innych osób. Te spotkania są dla mnie bardzo ważne. Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy, ze względu na małą ilość stanowisk do animacji. Kiedy jedna grupa pracuje przy stołach inni rozmawiają o animacjach i prezentują swoje dokonania. Bardzo dobrze, że połączono zajęcia praktyczne z rozmowami i wymianą doświadczeń, omawiamy cały proces powstawania filmu.

Maria Stefańska: Na te warsztaty zapisałam się, bo kocham animację. Swoją przygodę z animacją rozpoczęłam rok temu, kiedy zaczęłam staż w Se-ma-forze. Po pół roku przeszłam na etat animatora. To nie jest długi czas, by zdobyć doświadczenie, więc korzystam z każdej okazji, by się doszkalać. Jens Gulliksen to bardzo dobry nauczyciel – każda jego uwaga była celna i rzeczy robione pod wpływem jego wskazówek były o niebo lepsze niż to, co sama robiłam. Ma naprawdę bystre oko i jest wielkim profesjonalistą. Zawsze podchodzi delikatnie nawet do największych błędów, nigdy nas nie ośmiesza. To spotkanie jest dla mnie niezwykle inspirujące. Nie mówimy tylko o realizowanych przez nas tu ćwiczeniach, Jens opowiada o pracy za granicą, o realizacjach w jakich brał udział. To bardzo budujące, poszerza światopogląd. Dzięki tym rozmowom wiem, że warto mieć plany na przyszłość w tym zawodzie i co robić, by być coraz lepszym.


Małgorzata Rżanek: Mamy profesjonalne lalki i rekwizyty. Prowadzący warsztaty jest bardzo pomocny i napełnia nas pozytywną energią.

 

Karolina Chabier: Dopiero zaczynam, jestem na pierwszym roku animacji  na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym. Mamy super warunki do pracy. To świetne spotkanie dla kogoś będącego na początku swojej drogi, możliwość zobaczenia, jak taki animator pracuje. Możemy wypróbować wiele technik, poznać świetnych ludzi z branży. Informacje zdobyte tutaj na pewno przydadzą się przy realizacji własnego filmu. Jest też możliwość wypróbowania własnych lalek. Koleżanka z Łódzkiej Szkoły Filmowej przyniosła swoją, specjalnie zrobioną do jej szkolnego filmu.

Jens Gulliksen o pracy animatora

Podczas spotkania z animatorami Jens Gulliksen mówił m.in. o tym, jakie znaczenie ma stosowanie blocku w pracy animatora: – Czuję, że block często wygląda lepiej niż animacja. Chodzi o koordynację, przejrzystość, wybór dobrych póz. Dokładniej pracujesz nad pozami i możesz to doprowadzić do perfekcji. Wszyscy mają z tym problem, ich blocki są częstokroć lepsze niż całość animacji. Warto jednak mieć blocki i traktować je jako punkt odniesienia, jedną z warstw końcowego efektu. Taka forma to trochę więcej wolności i możliwości zabawy. Jest to na pewno bardziej ekspresyjna forma. Blockowanie przypomina mi szkicowanie modelek „na żywo”, kiedy trzeba być naprawdę szybkim by uchwycić drobne zmiany w ich poruszaniu się. Zajmowaliśmy się na tych zajęciach tylko blockowaniem, ale polecam ten sposób pracy, jeśli będziecie mieć czas w pracy nad animacją. Takie ćwiczenie pomoże wam poczuć się pewniej – podkreślał prowadzący warsztaty, mówiąc m.in. jak trudno jest pokazać harmonijnie bezruch danej lalki.

Jak pracuje Wes Anderson

Gulliksen opowiadał także o specyficznych preferencjach Wesa Andersona, reżysera „Fantastycznego Pana Lisa”, dotyczących poruszania się lalek zwierząt: – Na początku staraliśmy się tak poruszać zwierzętami, by ich sierść się nie ruszała. Trzeba było bardzo delikatnie zmieniać ruchy lalek, inaczej na ich futrze natychmiast było widać naszą ingerencję. Mogliśmy ruszać głową lalki jedynie delikatnie trzymając jej nieruchomy nos. Po jakimś czasie Wes Anderson zobaczył to i powiedział: „nie nie nie, dotknij głowy, to będzie w porządku”. Chcieliśmy zrobić wszystko perfekcyjnie, jednak Wes się oburzył i podkreślił, że nie chce czegoś zbyt wygładzonego. Podkreślił też, że chce utrzymać „Fantastycznego Pana Lisa” w stylistyce dawnych filmów animowanych z Europy Wschodniej. Wszystko jednak zależy od preferencji reżysera.

Jak dobrze przygotować swój film promocyjny

Twórca zaprezentował młodym adeptom sztuki animacji szkice i specjalne arkusze (tzw. Dope Sheets), na których rozrysowuje swoją pracę. Jens Gulliksen opowiedział także szczegółowo o swojej współpracy z reżyserem Timem Burtonem przy nominowanych do Oscara filmach  „Gnijąca panna młoda” (2005)  i „Frankenweenie” (2012).  Współtwórca „Metropii” Tarika Saleha zdradził też uczestnikom, jak dobrze  przygotować swój film promocyjny (Showreel). – Taki film nie może być zbyt długi. Mój trwa cztery minuty i to zdecydowanie za dużo. Mam nadzieję, że was nie zanudzę. Chodzi jednak o pokazanie swoich doświadczeń, a ja mam ich coraz więcej. Czasem trzeba z filmu usunąć prace, które się naprawdę lubi. Ważne, by pokazać kilka aspektów: akcję, wolniejsze momenty, dialogi. Takie filmy  pomagają przy szukaniu następnego zlecenia. Będę pracować nad tym, jak skrócić swoją prezentację.

Rozmowa z Jensem Gulliksenem.

PISF: Jakie są Twoje wrażenia z warsztatów?

Jens Gulliksen: Jestem naprawdę pod wrażeniem pracy tych osób. To grupa przepełniona entuzjazmem. Udało im się rzeczywiście wykorzystać pomysły, o których rozmawialiśmy i stworzyć ciekawe prace.

Co Tobie daje prowadzenie warsztatów?

Uwielbiam prowadzić warsztaty! To miła odskocznia od mojego trybu pracy. Niezwykle istotna jest też świadomość, że spotkane tutaj osoby zapewne spotkam za kilka lat w pracy, być może gdzieś na planie filmowym. Lubię dzielić się tą odrobiną swojego doświadczenia z nowo poznanymi osobami. To dobry sposób na oddanie światu czegoś, co kiedyś otrzymało się od innych twórców i nauczycieli.

Czy takie warsztaty mogą być dla Ciebie inspiracją w poszukiwaniu nowych rozwiązań?

Tak, oczywiście. Kiedy pracuje się w ten sposób zawsze pojawiają się nowe wyzwania. Uczestnicy zazwyczaj mają mnóstwo ciekawych pomysłów i są to rzeczy, na które np. ja wcześniej nie wpadłem.

Czy Twoim zdaniem tradycyjna animacja lalkowa przetrwa przy dynamicznie rozwijających się technologiach, przy wzroście liczby realizacji robionych w 3D?

Przez wiele lat myślano, że 3D zabije technikę animacji poklatkowej i 2D. Ja jednak nie widzę dowodów na taki stan rzeczy. Liczba animacji realizowanych w stop-motion wzrasta i wydaje mi się, że wzrasta też zainteresowanie tą techniką. Tutaj w Łodzi szczególnie jest to widoczne, gdy np. patrzymy na prace studentów czy to, co robi Se-ma-for. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.

Jak technika wpływa na Twoją pracę?

Oprogramowanie z jakiego korzystamy przy robieniu animacji poklatkowej pozwala nam doskonalić nasze umiejętności. Przede wszystkim szybciej widzimy nasze osiągnięcia i łatwiej nam ocenić postęp w pracach. Technika jest jednak nadal taka sama.

Czy widzisz różnicę w tym, jak dziś pracują europejscy, a jak amerykańscy twórcy?

Myślę, że różnice można zaobserwować w stylu. Widzę te różnice między realizacjami z Zachodniej Europy i USA a produkcjami z Europy Środkowej i Wschodniej. Dla animatora wielką inspiracją mogą być podróże, przyglądanie się pracy innych twórców. Ludzie niby pracują tak samo, jednak w ich filmach zazwyczaj widać, że chętnie sięgają do korzeni. W danej animacji zazwyczaj wychodzi po prostu, na czym dana osoba się wychowała.

Jak wygląda współpraca z takimi twórcami jak Wes Anderson czy Tim Burton? Zwłaszcza w przypadku Burtona to bardzo ciekawe, skoro on sam zaczynał swoją przygodę w branży filmowej od pracy animatora.

Praca z Timem Burtonem jest naprawdę interesująca. Dzięki swojemu doświadczeniu w animacji udziela on bardzo precyzyjnych wskazówek. Zawsze razem z nim film współtworzy Animation Director – na planie „Frankenweenie” był to Trey Thomas. Oni obaj ustalali, co ma się znaleźć w ujęciu. Jednak jako animatorzy zawsze byli otwarci na sugestie z zewnątrz oraz inspiracje. Obaj też dobrze rozumieli, że jako animator muszę mieć sporą dowolność przy tworzeniu filmu, bo dobra praca to przede wszystkim ta dająca każdemu z nas radość.

Warsztaty cieszyły się ogromnym powodzeniem i nie wszyscy, którzy się zgłosili mogli wziąć w nich udział. Czy mógłbyś zdradzić, jakie Twoim zdaniem umiejętności powinien mieć dobry animator? Na co szczególnie powinien zwrócić uwagę?

Taka mała rada: najważniejsza w naszej pracy jest obserwacja. Przyglądanie się ludziom, zwierzętom, po prostu wszystkiemu. Codziennym czynnościom, otaczającym nas przedmiotom. Oglądajcie dużo filmów, oczywiście także animacji. W swoich filmach chcecie umieścić jak najwięcej akcji, jak najwięcej emocji, czasem także dialogi. Ważna jest jednak prostota, uproszczenia. Do tego starajcie się dążyć: to prostota jest kluczem.

 

Z Jensem Gulliksenem rozmawiała Marta Sikorska

14.10.2013