„Że życie ma sens 2" ostatnim filmem Sky Piastowskie!

Film „Że życie ma sens 2″, który realizujemy od sześciu lat, będzie ostatnim obrazem offowej formacji Sky Piastowskie. Następny film chcę zrobić z producentem – mówi Grzegorz Lipiec, jeden z założycieli grupy. Opowiada też o „8 w poziomie” i o tym, jak funkcjonować w branży będąc twórcą offowym.

 

Grupa filmowa Sky Piastowskie powstała 21 października 1990 r. w Zielonej Górze. Założyło ją czterech kolegów z osiedla. Wynajęty przez nich operator, filmujący na co dzień śluby i pogrzeby, przez 3 godziny nagrywał improwizowane występy licealistów. Skąd nazwa? „Sky” od najpopularniejszego wtedy programu telewizji satelitarnej, „Piastowskie” od osiedla, na którym wszyscy mieszkali. Obecnie Stowarzyszenie Twórców Filmowych Sky Piastowskie skupia już kilkanaście osób.

W ciągu 10 lat powstało 13 „sequeli” pierwszego filmu. Ale najbardziej znane filmy Sky Piastowskie to: „Że życie ma sens” (2000), „Dzień w którym umrę” (2004) i „Echosystem” –  dokument o zespole Hey (2006).

„8 w poziomie” to najnowszy obraz grupy. Ogólnopolską premierę będzie miał na zbliżającym się 24. Warszawskim Festiwalu Filmowym.

 

 

Nie czekałem na mannę z nieba

Rozmowa z Grzegorzem Lipcem, reżyserem i scenarzystą „Że życie ma sens” z 2000 r., jednego z niewielu polskich filmów niezależnych, który wszedł do regularnej dystrybucji kinowej. Lipiec jest też twórcą „Dnia w którym umrę” i „Echosystemu”.

 

Podkreślasz zawsze, że robisz filmy o młodych ludziach – swoich rówieśnikach, bo w ten sposób opowiadasz historie bliskie im i sobie. Czy „8 w poziomie” to też film o młodych?

 

„8 w poziomie” to film kilkuwątkowy, którego bohaterami są ludzie w różnym wieku. Mamy tam osoby z mojego pokolenia, ale też aktorów w wieku moich rodziców. Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, więc tym razem odeszliśmy od współczesnej problematyki młodzieżowej, co nie oznacza, że przez pryzmat niedalekiej przyszłości nie przyglądamy się tematyce społecznej. Przynajmniej mam taką nadzieję.

 

„8 w poziomie” to przede wszystkim kino rozrywkowe, przyciężkawa sensacja z wydziałem antynarkotykowym policji na pierwszym planie. W tej policji bohaterami są właśnie ludzie z mojego pokolenia. Mają już pozakładane rodziny, swoje problemy, starzejących się rodziców…

 

Styl twoich filmów jest charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny. Jaki powinien być film niezależny, żeby trafił do widzów nie przyzwyczajonych do narracji offowej?

 

– Dziękuje za miłe słowa o „charakterystycznym stylu”:). Film niezależny może mieć różne oblicza. Mogę mówić za siebie: w moim odczuciu kino niezależne powinno być szczere, zrobione z miłości do kina i ludzkich historii. W pełni autorskie. Wtedy jest szansa, że ludzie na sali kinowej zapomną, że przed i za kamerą stali ludzie bez budżetu, często bez dyplomów szkół filmowych.

 

Jak funkcjonować na rynku filmowym i docierać do widzów, robiąc filmy niezależne?

– Funkcjonowanie kina niezależnego na rynku filmowym zależy od wielu czynników. Na przykład zależy od ludzi. Ja miałem szczęście spotkać kilka osób  naprawdę wartościowych, którym zależy na promocji polskiego kina na świecie. Mam tu na myśli Warszawską Fundację Filmową. Ewa Więckowska-Miętkiewicz, Stefan Laudyn – oni naprawdę bezinteresownie pomogli i pomagają wielu młodym filmowcom.

 

Tam pokazałem kiedyś „Że życie mam sens”. Teraz wracamy na Warszawski Festiwal z filmem „8 w poziomie”. To świetna okazja do promocji tytułu. I dobra, wymagająca widownia, która, jeśli film jej się spodoba, to pocztą pantoflową przekaże info dalej. Są też przychylne media, Internet. Trzeba nastarać się drugie tyle, co przy robieniu filmu, żeby go wypromować. I nie mam na myśli tylko kina offowego.

 

Dlaczego nie decydujesz się na produkcję profesjonalną? Wielu filmowców niezależnych przyznaje, że zajęło się tym, by pokazać swój styl i mieć możliwość produkcji ze znacznie wyższym budżetem. Warto pozostawać w offie?

 

– Off dał mi spełnienie marzeń w ekspresowym tempie. Zamiast po szkole filmowej czekać na debiut do czterdziestki, co miało miejsce jeszcze nie tak dawno, wyszedłem na podwórko z kamerą i zaraz potem znalazłem się w sali kinowej oglądając nasz film z taśmy filmowej. Nie czekałem na nikogo, na mannę z nieba. Ale w tej chwili jestem w punkcie granicznym.

 

Doszedłem do muru, którego nawet przy największej pasji i zaangażowaniu nie da się przeskoczyć, mam na myśli np. brak zaplecza, budżetu. Bo czy można się skupić na pracy z aktorami, mając na głowie brak kanapek dla ekipy, pusty bak czy wręcz brak samochodu na przywiezienie aktorów na plan.

Robiłem kino podwórkowe 18 lat i jestem tym już trochę zmęczony. Mam kolejne marzenie. Zrealizować film z producentem. W profesjonalnych warunkach. Do offu w znaczeniu podwórkowym już nie wrócę.

Z jednym wyjątkiem. Od sześciu lat realizujemy „Że życie ma sens 2″. Zawsze marzyłem o sequelu:) To specyficzny projekt rozgrywający się na przestrzeni wielu lat, stąd długa realizacja. Zaczęliśmy to jako Sky Piastowskie i skończymy to jako Sky. Będzie to ostatni film tej formacji. Rozwiążemy ją dokładnie na nasze 20-lecie – 21 października 2010 r. Natomiast pozostanie w offie jako formie autorskiej wypowiedzi – jak najbardziej tak.

 

Czy „8 w poziomie” będzie miało ogólnopolską dystrybucję?

 

– Liczę, że historia z premierą na Warszawskim Festiwalu Filmowym powtórzy się i znajdziemy tam dystrybutora. Wiele osób z branży odwiedza tę imprezę. Byłoby wspaniale móc zaprezentować nasz film szerszej publiczności.

 

Rozmawiała Aleksandra Różdżyńska

12.09.2008